Dzisiaj zapraszam na recenzję szamponu, który testowałam już od dłuższego czasu i uwierzcie mi, próbowałam dać mu szansę, ale każde użycie wprawiało mnie w ogromną frustrację i stanowczo mówię mu NIE, a dlaczego? Dowiecie się czytając dalej.
Na temat opakowania nie będę się zbytnio rozpisywać, bo to akurat w tym przypadku nie ma znaczenia. Generalnie produkt wygląda obiecująco, "naturalnie" co w moim przypadku skutecznie mnie zachęciło do zakupu.
CENA
ok 9zł poprawcie mnie jeśli się mylę, bo już nie pamiętam :P
SKŁAD
Zapach szamponu ziołowy, bardzo delikatny, przyjemny. Pieni się bez większego problemu, ale chcę coś wyjaśnić otóż producent zaleca by szampon używać dwa razy (wetrzeć w skórę, spłukać i powtórzyć aplikację). Z góry uprzedzam, że ja do tego się NIE STOSOWAŁAM. Moje włosy wymagają codziennego mycia i traktuje to jako przymus, bo ja zwyczajnie nie cierpię tej czynności! Wynika to z różnych czynników, ale tak czy inaczej, nie przyjmuje do wiadomości, że mogłabym codziennie torturować siebie takim zabiegiem. Bo dla mnie mycie włosów to tortura!
OBIETNICE PRODUCENTA:
-wzmocnione cebulki włosowe
-mniejsze wypadanie włosów
-regulacja pracy gruczołów łojowych, dzięki czemu włosy mają stać się zdrowe, jedwabiste i pełne naturalnego blasku
ETAP MYCIA
Do rzeczy. Jak wspomniałam szampon się całkiem dobrze pieni, ale za chwilę o tym zapominasz, bo z każdą upływającą sekundą wcierania szamponu w skórę głowy towarzyszy ci uczucie, że włosy zamieniają się w "drucianą szczotkę"! Zapewne wiecie, że nie ma nic gorszego niż uczucie skołtunionych, szorstkich, ciężkich włosów! :o
BEZ ODŻYWKI, MASECZKI, JEDWABIU ANI RUSZ!
Po myciu, czas na rozczesywanie rzecz jasna. Jestem osobą cierpliwą, ale do czasu. Jak wspomniałam na początku dawałam mu szansę, próbowałam i z odżywką i z maseczką, nawet i z olejkiem i za każdym razem męczyłam się niemiłosiernie by rozczesać te kołtuny. ;( Codziennie rozczesywanie włosów zajmowało mi przeważnie 15 minut (jak nie dłużej)centymetr po centymetrze, a dla ciekawskich dodam, że moje włosy są cienkie i średniej długości. Zresztą wyobraźcie sobie co by było gdybym musiała powtarzać raz jeszcze czynność mycia włosów? Wtedy chyba zamiast szczotki do włosów, potrzebowałabym maszynki do golenia ...W każdym razie, wszelkie "wspomagacze" jedynie w pewnym stopniu ułatwiały mi rozczesywanie.
CO DALEJ?
Teraz skupię się głównie na tym co tak na prawdę szampon uczynił z moimi włosami. Szczerze mówiąc to sama nie do końca znam odpowiedź. Jeśli chodzi o te powyższe obietnice, to jedynie co mogę stwierdzić to to, że moje włosy zdecydowanie bardziej się błyszczą niż kiedykolwiek wcześniej. I teraz pytanie? Czy to zasługa szamponu czy wszelkich maseczek, olejków, odżywek, jedwabiu, których używałam namiętnie? Dodam, że wcześniej jakoś niespecjalnie używałam tylu produktów do włosów. Po prostu sytuacja mnie do tego zmusiła. Bardziej skłaniam się jednak ku wszelkim odżywkom.
Jeśli miałabym odnieść się do nazwy "tłustych u podstawy i suchych na końcach" to będzie to jakieś nieporozumienie. Moje włosy dopiero po tym szamponie stały się bardzo suche, tępe, szorstkie, straszne w dotyku. Nie ukrywam, że przy zakupie szamponu w głównej mierze zależało mi na tym by cieszyć się świeżymi włosami u podstawy, ale w tym przypadku również było to jednak niemożliwe.
PODSUMOWANIE
Szampon w moim przypadku kompletnie się nie sprawdził, sprawił mi wiele kłopotu, jedynie co mu zawdzięczam to to, że w końcu zaczęłam regularnie stosować odżywki itp. Fajnie nie? ... A tak dodam, że szampon nieco przypomina mi Dermene, ale Dermema w składzie ma SLS i zdecydowanie lepiej podziała mi na włosy niż GP.
Miałyście do czynienia z tym szamponem? Jak się u Was sprawdził?
Pozdrawiam Was bardzo gorąco!
ja w końcu mam ferie <3
No szkoda że kosmetyk okazal się bublem...
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowa recenzje. Dodaje do obserwowanych. Pozdrawiam