Kochane, na dziś zaplanowałam dla Was recenzję palety W7 In the Nude. Myślę, że recenzja przyda się Wam w podjęciu słusznej decyzji czy warto inwestować w tę paletkę. O tym co kryje paleta W7 dowiecie się z dzisiejszego posta. Zapraszam do dalszego czytania.
Zacznę od tego, że paletę pierwszy raz pokazywałam Wam tutaj Od tego czasu intensywnie jej używałam i to chyba moja taka pierwsza paleta, którą męczyłam prawie codziennie. Nawet jak nigdzie nie wychodziłam to musiałam jej chociaż raz dziennie dotknąć ale nie myślcie sobie, że za tym kryje się cudowny happy end. Poniżej parę zdjęć świeżo po zakupie (jeszcze z folią), dosłownie nic nie macane.
Paleta kosztowała mnie 28,90zł i została kupiona w sklepie cocolita.pl. Nie znalazłam jej w innych sklepach internetowych tego typu z wyjątkiem Allegro.
Paleta składa się z 12 cieni - 3 matowych (LATTE, MARILYN oraz ALICE) oraz pozostałych 9 cieni, które dają satynowe wykończenie. Zawartość to połączenie różnych odcieni różu, beżu, brązów wpadających w fiolet ogólnie cały zestaw opiera się w tonacji ciepłych kolorów. Cienie mają aksamitną konsystencję, które łatwo rozprowadza się na powiece. W moim odczuciu cienie są bardzo podobnie do cieni w palecie Lovely, którą pokazywałam Wam tutaj.
Swatche w innym świetle
Pigmentacja cieni niestety nie powala. Dowód widnieje na zdjęciach bez użycia bazy. Jednak cienie świetnie się ze sobą łączą, pracuje się z nimi równie dobrze, łatwo się rozcierają, nie podrażniają mi oczu ani też nie robią bałaganu pod oczami. Pod tym względem jest ok. Z kolei trwałość cieni, tak samo jak pigmentacja bardzo mnie zawiodła. Cienie po ok 3h bledną, więc jakość tej palety naprawdę jest bardzo słaba. Poniżej możecie zobaczyć jak kruszą się te cienie...
Na samym końcu postanowiłam powiedzieć parę słów o wykonaniu palety W7. Przede wszystkim zawartość znajduje się w blaszanym opakowaniu o wadze 15,6g mocno przypominająca paletę Naked 3 przede wszystkim kolorystycznie (złote napisy bądź kolor opakowania) a także wytłoczenie. Dużym plusem jest to, że poszczególne cienie posiadają nazwę, ale nie na tej folii w środku tylko na opakowaniu, co wpływa na korzyść palety. Natomiast jeżeli chodzi o zawartość, mam tu na myśli to, w czym znajdują się cienie - strasznie śmierdzi chińszczyzną.
Gdyby nie słaba pigmentacja, to byłabym bardzo zadowolona, a tak czuje się zawiedziona. Paleta bardzo przypomina mi paletę Lovely, lecz śmiem pokusić się nawet o stwierdzenie, że niektóre cienie z palety Lovely są o wiele lepiej napigmentowane niż te z W7. Wygląd palety zachwyca, jednak zawartość niestety już nie. Dlatego też jeśli macie małe wymagania, to paleta przypadnie Wam do gustu, a jeśli miałyście do czynienia z takimi cieniami jak Sleek, Inglot bądź drogeryjne cienie Kobo, to cienie W7 wydadzą się Wam bardzo słabej jakości. Polecam bardziej zainteresować się paletką Iconic 3 z Makeup Revolution, jeśli zależy Wam na podobnej kolorystyce jak w Naked 3.
Jestem bardzo ciekawa Waszych opinii, dlatego też zachęcam do naskrobania paru słów. :)
Dziękuję Wam za tyle miłych komentarzy pod kątem moich loków! :))) Jest to pierwszy post, który spotkał się z takim zainteresowaniem pod względem komentarzy i ilości odwiedzin. Jest mi bardzo miło. Dziękuję! :*
Szkoda, że taka słaba pigmentacja, bo kolory bardzo mi się podobają.
OdpowiedzUsuńMi również szkoda :( mimo wszystko będę robić nią makijaże, bo kolory są piękne.
UsuńBardzo ładne kolory :) szkoda, że jakość średnia
OdpowiedzUsuńNo jakbym widziała mój Iconic 3:))))
OdpowiedzUsuńładne kolorki, szkoda, że słabo wypadły :)
OdpowiedzUsuńKolory fajne szkoda że lipna pigmentacja
OdpowiedzUsuńkolorki fajne, ale szkoda, że słabej jakości
OdpowiedzUsuńNie spotkałam się jeszcze z tym produktem, ale nawet nie mam na to ochoty...
OdpowiedzUsuńTa paleta nie kusiła mnie czułam, że będzie kiepska. I proszę moja kobieca intuicja mnie nie zawiodła.
OdpowiedzUsuńNie miałam, zdziwiło mnie że nie jesteś zadowolona, wiele osób ją zachwala :)
OdpowiedzUsuńTo chyba mamy różne źródła informacji, bo ja przeczytałam tylko jedną pozytywną opinię tej paletki. Każda z nas ma inne oczekiwania i ja oczekuję od cieni nieco więcej. ;))) Nigdy nie pozwolę sobie na zakup Naked 3 dlatego też cieszę się, że mam podobne do niej kolory z W7, które na dzień są idealne. Pigmentacja to mój mały zawód w tym przypadku, bo spodziewałam się lepszej, ale co do samej pracy z cieniami nie śmiem powiedzieć nic złego. Pracuje się nią łatwiej niż cieniami Sleeka, ale do jakości Sleeka palecie In the Nude daleko ;)
UsuńKiepska "podróba" UD :)
OdpowiedzUsuńNie było się czego spodziewać. W7 ma dobry bronzer, to wszystko.
OdpowiedzUsuńszkoda ze slaby pigment bo kolorki sliczne
OdpowiedzUsuńw pełni sie zgadzam z opinia!
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie --> http://lenettete.blogspot.com/
Jeśli Cię zainteresuje jakiś post -> zostaw po sobie komentarz
Jeśli spodoba Ci się blog -> Zaobserwuj i napisz mi to w komentarzu, z pewnością się odwdzięczę! ♡
Kolory przepiękne uwielbiam takie barwy dlatego bym się skusiła, ale jeśli sie nie sprawdziła.. :)
OdpowiedzUsuńśliczne kolory i paleta bardzo estetycznie wykonana :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że paletka jest tak słabo napigemntowana, bo wizualnie prezentuję się bardzo fajnie. ;)
OdpowiedzUsuńte ciemniejsze zdecydowanie moje kolory :)
OdpowiedzUsuńPaleta wygląda świetnie,szkoda że słaba pigmentacja.
OdpowiedzUsuńA tak mi się marzyła.. jednak nie kupię jej. Nie lubie gdy cienie bledną w ciagu dnia :/ nie chcę zastanwiać się w jakim stanie są po kilku godzinach a nie mam czasu w pracy latać i ich poprawiać.
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś dorobię się oryginlanych Urban Decay :) byłoby cudowanie :D